Śmierć Diogo Joty i kontrowersje wokół relacji Fabrizio Romano. Krytyka Przemysława Rudzkiego i pytanie o granicę między informacją a „monetyzacją” tragedii

Wiadomość o tragicznej śmierci Diogo Joty wstrząsnęła piłkarskim światem. 28-letni napastnik Liverpoolu i reprezentacji Portugalii zginął w wypadku samochodowym w Hiszpanii. Informacja ta obiegła media z ogromną prędkością, a wśród dziennikarzy, którzy najaktywniej relacjonowali to wydarzenie, znalazł się Fabrizio Romano – znany włoski insider transferowy, którego konto w mediach społecznościowych śledzą miliony kibiców na całym świecie.
W ciągu jednego dnia Romano opublikował aż 13 wpisów na Instagramie dotyczących Joty – od pierwszych informacji, przez oficjalne oświadczenia Liverpoolu i portugalskiej federacji, po reakcje kolegów z boiska i pożegnania ze strony środowiska piłkarskiego. Taka aktywność nie umknęła uwadze dziennikarza Przemysława Rudzkiego, który opublikował krytyczny komentarz: „Fabrizio Romano zamieścił wczoraj na Instagramie 13 postów o Diogo Jocie. Tak się dzisiaj monetyzuje śmierć, moi drodzy. Here we go.”
Komentarz Rudzkiego szybko wzbudził emocje i otworzył debatę na temat granicy między informowaniem a budowaniem zasięgów na ludzkiej tragedii. Jego słowa wywołały pytania o etykę dziennikarską i to, gdzie powinna przebiegać granica między rzetelną relacją a wykorzystywaniem tragedii do zwiększania popularności.
Z jednej strony, trudno nie zauważyć, że każde kolejne opublikowane zdjęcie czy relacja zwiększają zasięg konta, co potencjalnie może przekładać się na finansowy zysk – czy to bezpośrednio z reklam, czy przez wzrost znaczenia medialnego autora. Z drugiej jednak strony, wiele osób – w tym autor niniejszego komentarza – dostrzega w działaniach Romano coś więcej niż tylko pogoń za wyświetleniami.
Fabrizio Romano to postać rozpoznawalna w świecie futbolu, znana z błyskawicznego dostarczania informacji transferowych i relacjonowania wydarzeń na najwyższym poziomie. Jego konto obserwują miliony fanów, a sam styl jego komunikacji – krótkie, dynamiczne wpisy – sprawdza się nie tylko przy transferach, ale również przy nieoczekiwanych sytuacjach, jak ta tragiczna śmierć Joty. Wiele osób nie śledzi dziesiątek osobnych kont klubów, federacji czy piłkarzy – właśnie dlatego profil Romano staje się dla nich głównym źródłem informacji.
Nie każdy miał okazję przeczytać emocjonalne wpisy kolegów Joty z kadry, reakcję Jurgena Kloppa czy słowa wsparcia od Cristiano Ronaldo. Romano zebrał te informacje w jednym miejscu, tworząc swego rodzaju cyfrową kronikę pożegnania. Trudno zatem mówić o „monetyzacji”, jeśli wpisy miały charakter informacyjny i oddawały emocje środowiska, które piłkarza znało i z nim pracowało.
Warto zadać pytanie: czy każdy, kto relacjonuje śmierć publicznej osoby, „zarabia” na tej tragedii? Czy dziennikarze powinni się powstrzymywać od publikowania emocjonalnych reakcji, tylko dlatego, że ich wpisy mogą osiągnąć duży zasięg?
W dobie mediów społecznościowych trudno oddzielić informację od formy jej podania. To, co dla jednych jest wartościowym przeglądem wydarzeń i kondolencji, dla innych może być nadmiarem treści i niepotrzebnym epatowaniem tragedią. Jednak zarzucanie znanemu dziennikarzowi, że intencjonalnie zarabia na śmierci piłkarza, wydaje się nie tylko uproszczeniem, ale też krzywdzącą insynuacją.
Śmierć Diogo Joty to ogromna strata dla futbolu. Zawodnik był szanowany zarówno w Liverpoolu, jak i w reprezentacji Portugalii. Nie dziwi więc, że jego odejście wywołało tak szeroki rezonans. W tym kontekście działania dziennikarzy, którzy w jednym miejscu zbierają reakcje środowiska sportowego, mogą być odebrane nie jako chłodna kalkulacja, a raczej jako forma cyfrowego hołdu i próba upamiętnienia kogoś, kto dla wielu kibiców znaczył naprawdę dużo.