Wywiad z Panem Kazimierzem Więchem
Wywiad z Panem Kazimierzem Więchem
Uczestnik wielu teleturniejów, które wygrywał, były piłkarz oraz nadal kibic.
Od jak dawna śledzi Pan poczynania drużyn na niższych szczeblach rozgrywek?
Od lata 1953 roku. Wtedy ojciec wziął mnie na mecz Żurawianki, która grała chyba z Czarnymi Rzeszów. Dokładnie nie jestem pewien czy byli to Czarni Rzeszów czy Włókniarz Rakszawa. Nie znam też wyniku. Jako dziecko w tym tłumie czułem się nieswojo stojąc na wzgórku koło ogrodzenia nie istniejącej dziś cerkwi.
Jest Pan kibicem i byłym działaczem Żurawianki Żurawica, która niegdyś występowała na szczeblu IV ligi. Jaka jest obecnie Pana rola w klubie i czy po ostatnich ruchach wewnątrz zespołu oraz rozbudowie stadionu idzie ku lepszemu?
Oczywiście, że jestem od 70 lat kibicem Żurawianki, lecz nie pełnię żadnej roli w klubie. Uważam, że mój czas dla klubu już minął. Mam prawie 77 lat życia, jestem po trzech bajpasach i zdrowie nie to! Kibicowanie Żurawiance mi nie przeszkadza interesowaniem się piłką nożną i nie tylko, ogólnie sportem w innych klubach. Mam tu na myśli Polonię, Czuwaj, JKS, Resovię, Stal Mielec, Orzeł Przeworsk, kluby powiatów byłego województwa przemyskiego, klubów wyższych lig. W latach 1961-67 będąc w Bytomiu i Rudzie Śląskiej, oprócz Żurawianki, kibicowałem też Polonii Bytom, Slavii Ruda Śląska, KS-27 Orzegów i Wawelowi Wirek. Otwarcie stadionu jak na razie ruszyło nieco zainteresowanie się sportem w Żurawicy, ale obawiam, że to może być słomiany zapał. Mam jednak nadzieję, że nie mam racji.
Jaki był najciekawszy mecz, w którym Pan uczestniczył na niższych szczeblach i utkwił Panu w Pamięci?
Tych meczy było wiele. W 1960 roku Żurawianka grała w ówczesnej A klasie (4 stopień polskich rozgrywek) z Orłem Przeworsk 2 : 4 w obecności 2,5 tys. widzów. W 1961 roku mecz pucharowy w Żurawicy z Czuwajem Przemyśl 4 : 6, przerwany 5 minut przed końcem z powodu wtargnięcia kibiców na płytę boiska. Zakończyło się to zamknięciem boiska dla wszystkich drużyn na rok oraz karą pieniężną i możliwością gry na boiskach oddalonych od Żurawicy nie mniej niż 20 km. W IV lidze tych meczy było naprawdę wiele.
Jaka jest różnica w jakości gry i prowadzeniu drużyn porównując te z dawnych lat do tych dzisiejszych?
Oj, różnica jest znaczna, głównie w podejściu i przywiązaniu do barw klubowych. Pieniądz zupełnie wyparł ambicję i umiejętności, nie wspomnę nawet o patriotyźmie środowiskowym.
Czy uważa Pan, że amatorska piłka nożna w naszym regionie wymyka się spod kontroli, a za wyniki drużyn odpowiadają w większej mierze pieniądze, a nie chęci do sportowej rywalizacji?
O amatorskiej piłce już zapomniano, co zupełnie wypacza sens sportu wśród młodzieży. Doprowadzi to do tego, że małe kluby, szczególnie wiejskie przestaną istnieć, bo przy niżu demograficznym w szkołach nie ma WF, a rodzice zwalniają własne dzieci z lekcji WF. Dojdzie do tego, że boiska będą puste.
Co zmieniłby Pan w amatorskiej piłce na niższych szczeblach gdyby miał Pan taką możliwość?
To jest problem bardzo szeroki i dotyczy w szczególności mentalności wychowawczej dzieci i młodzieży, w rodzinach i szkołach oraz w społeczeństwie. Dzieciom i młodzieży dla zdrowego rozwoju niezbędny jest ruch na wolnym powietrzu, ale po kolei. Nie rozumiem dlaczego władza zlikwidowała klubokawiarnie i świetlice, w których młodzież spotykała się jesienią i zimą, organizowała różne kluby i zespoły zainteresowań. Tam były stoły do tenisa stołowego, prasa, szachy i inne gry planszowe. Wiosną i latem na wszelkich pastwiskach i placach młodzieży było mnóstwo. Dzisiaj systematycznie te miejsca znikają, albo zarastają krzakami. Rodzice cieszą się, że ich dzieci siedzą w domu przed komputerem i jeszcze z telefonem komórkowym w ręku. Nie jestem wrogiem komputera i telefonu, przeciwnie, sam często z nich korzystam, ale na Boga, nie przesadzajmy! Miejmy świadomość, że komputer to oczy i kręgosłup, a w kręgosłupie czyha wszelka choroba. Wcześniej wspomniałem o lekcjach WF w szkołach, o zwalnianiu przez rodziców własnych dzieci z czynnego uczestnictwa w tych lekcjach. Przecież to niesamowita niewiedza rodziców, że wychowują własne dzieci chore! Jesteśmy chorym społeczeństwem i w konsekwencji chorym krajem! Musimy to koniecznie zmienić i młodzież musi powrócić na boiska, tak w miastach, jak i na wsiach.
Jak wyobraża Pan sobie niższe ligi seniorskie za 10 lat?
Jeżeli nie spełnimy podstawowego warunku, o czym wspomniałem wyżej, to boiska spustoszeją. Boiska pozostaną zarośnięte krzakami, a młodzież pozostanie w dobrowolnym areszcie domowym, by po czasie stać się fizycznymi i psychicznymi inwalidami. Pesymistycznie to brzmi, ale już fakty to potwierdzają. Niż demograficzny jest faktem, stajemy się społeczeństwem coraz starszym i chorym, pozamykanym wzajemnie w czterech ścianach, nie znające własnych sąsiadów i ich problemów. Przyjdzie czas, że małe kluby upadną, bo nie będzie komu w nich grać. Dziś już widać tą tendencję, gdy kluby prześcigają się w szukaniu kogokolwiek do gry! Nie ważne co sobą reprezentuje dany delikwent! To jest właśnie ta choroba, a przyczynę należy szukać daleko wstecz, a dziś ta choroba tylko się pogłębia!
Słyszałem, że posiada Pan pełno ciekawych informacji na temat meczów. Od jak dawna gromadzi Pan te dane i ile ich Pan obecnie posiada?
Wspomniałem, że piłką nożną interesuję się 70 lat. Ten czas to też szkoła, praca, studia, działalność społeczna i inne zamiłowania, które wypełniły mi czas w sposób szczególny. Moją pasją, oprócz piłki nożnej, było i jest: kolejnictwo, rodzina, matematyka, historia, geografia, teleturnieje – głównie „Wielka Gra” i „1 z 10-ciu” i inne ogólnopolskie turnieje wiedzy. Te zamiłowania potrafiłem przez lata czasowo łączyć i solidnie nad nimi pracować. Wielką Grę wygrałem trzy razy, drugi teleturniej wygrałem raz i raz byłem w dwójce. W innych turniejach wiedzy trzykrotnie zająłem drugie miejsce i trzy razy trzecie w kraju. W Gminie Żurawica społecznie pełniłem obowiązki Przewodniczącego Kolegium ds. Wykroczeń przy Naczelniku Gminy Żurawica. W Żurawiance grałem w latach 1967-74, do czasu kontuzji łękotek w obu kolanach w Kosienicach i Dynowie, później po ukończeniu zaocznie politechniki w Radomiu w 1974 roku byłem sekretarzem klubu i kierownikiem seniorów. Ten czas został przerwany na zaoczne studia w politechnikach Warszawy i Krakowa oraz pracy na kierowniczych stanowiskach PKP w stacjach Żurawica i Medyka oraz w DRKP Przemyśl i Stacji Rejonowej PKP Przemyśl. W matematyce spełniam się udzielając przez lata korepetycje i setki z uczniów, każdy zdał maturę, by pokończyć kolejne studia, głównie politechniczne, nawet z tytułem doktora. Posiadam zeszytowe notatki odręczne z lat 1976-80 oraz 1998-2023. Są to w zdecydowanej większości zeszyty 200 kartkowe, gdzie nanosiłem wyniki i tabele poszczególnych rund wszystkich klas rozgrywkowych polskiej piłki nożnej z uwzględnieniem szczególnie klubów Podkarpacia.
W jaki sposób pozyskiwał Pan te informacje i co to są za dane?
Całkiem prosto, spisywałem wyniki z dostępnej prasy, a w przypadku Żurawianki notowałem też skład drużyny i jej zmiany, kartki, strzelców bramek i inne dodatkowe informacje.
Czy ma Pan w planach zarchiwizować te dane i przekazać młodszym pokoleniom do wglądu? To są bardzo cenne informacje, z których ucieszyłby się niejeden statystyk.
Oczywiście, nie zamierzam tej pracy zniszczyć, lecz chcę ją przekazać w dobre ręce, aby je zachować dla potomności. W pierwszym rzędzie myślę, że znajdzie się ktoś chętny na nie z Żurawianki, ale jak dotąd nikt nie raczy się tym zainteresować. Są ludzie w Żurawiance, którym pokazywałem te zbiory.
Czego życzyłby Pan sobie będąc bardzo doświadczonym “piłkarsko i życiowo” człowiekiem na najbliższe lata?
Wspomniałem, że mój czas w sporcie już minął. Oczywiście na mecze Żurawianki będę jeździł do czasu, gdy zdrowie mi pozwoli i oby zdrowie mi dopisywało!
Dziękuje bardzo za poświęcony czas.
Bardzo dziękuję i życzę wszystkim klubom naszego regionu sportowej rywalizacji bez zawiści w stosunku do kogokolwiek. JESZCZE BĘDZIEMY SIĘ WIDZIEĆ NA NIEJEDNYM MECZU!