Od przeszłości do przyszłości: trenerska podróż Arkadiusza Kiszki – od wyższych lig do Startu Pruchnik

0 605

Wywiad z trenerem Arkadiuszem Kiszka, prowadzącym Start Pruchnik, który występuje w jarosławskiej klasie okręgowej.

1. Jak oceniasz początek sezonu swojej drużyny w Klasie Okręgowej Jarosław?

Początek sezonu w naszym wykonaniu jest dość dobry – na 7 meczy jedna porażka, 3 remisy i 3 zwycięstwa, chociaż z tych remisów mogliśmy wyciągnąć coś więcej.

2. Jakie zmiany zauważyłeś w grze i organizacji rozgrywek od czasu, gdy grałeś na wyższym poziomie?

Piłka nożna cały czas się zmienia – systemy gry, przygotowanie motoryczne, taktyka są zupełnie inne niż kilkanaście lat temu. Odnośnie organizacji rozgrywek, to na pewno za moich czasów nie było wymogu młodzieżowca. Ja osobiście uważam ten przepis za bezsensowny – w drużynie powinna być zdrowa rywalizacja bez przywilejów.

3. Co sprawiło, że zdecydowałeś się na kontynuowanie kariery w Klasie Okręgowej? Jakie wyzwania widzisz w tej klasie rozgrywkowej?

W tej klasie to przygoda. Start Pruchnik to klub, jak na tę klasę, bardzo dobrze zorganizowany, z dobrymi warunkami do pracy. Dobra współpraca i wzajemne zrozumienie z zarządem to powody, dla których tu jestem. Moim osobistym wyzwaniem jest wprowadzanie do drużyny młodych zawodników, wychowanków klubu, co zresztą chyba widać.

4. Jak wspominasz swoje doświadczenia z gry na wyższym poziomie? Które momenty uważasz za najbardziej pamiętne?

Ten poziom nie był aż tak bardzo wysoki – 3 liga to najwyższa, w której występowałem. Była trzecią klasą rozgrywkową w kraju, aczkolwiek w Kańczudze było bardzo profesjonalnie. Gra na tym poziomie była dla mnie wielkim wyróżnieniem – swój debiut miałem w wieku 16 lat, a Kamax był klubem znanym nie tylko na Podkarpaciu. Ten okres był dla mnie najlepszym w mojej przygodzie z piłką nożną – tego się po prostu nie zapomina.

5. Czy są jakieś szczególne mecze lub rywale z czasów gry w wyższych ligach, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Tak, są takie mecze. Jednym z nich był na pewno mecz z Garbarnią Kraków, gdzie strzeliłem bramkę na 2:1, po której Bogdan Pieczek na rękach zaniósł mnie na własną połowę. Szkoda, że końcowy wynik to 2:2. W tamtym okresie było wiele klubów, które były i nadal są uznawanymi markami w naszym kraju, np. Cracovia, Sandecja. Bezpośrednim rywalem, którego najbardziej zapamiętałem, był piłkarz, bo na pewno tak trzeba o nim mówić, Arūnas Pukelevičius – w meczu przeciwko drugiej drużynie Wisły Kraków występowaliśmy na tej samej pozycji.

6. Jakie były Twoje najważniejsze osiągnięcia jako zawodnik w wyższych ligach? Jakie umiejętności nabyte na tym poziomie są najbardziej przydatne teraz?

Wybitnych osiągnięć nie było, ale pamiętam, że w Pucharze Polski w jednej edycji ograliśmy 2-ligową drużynę Unii Tarnów, a w kolejnej rundzie zmierzyliśmy się również z drugoligowcem Hetmanem Zamość – niestety ten mecz przegraliśmy 2:0. Doświadczenie, które zdobyłem przez te wszystkie lata na boiskach piłkarskich, jest po prostu bezcenne.

7. Jak wygląda Twoje zdrowie i kondycja obecnie? Jak radzisz sobie z ewentualnymi kontuzjami i ograniczeniami fizycznymi?

Na dzień dzisiejszy nie narzekam na zdrowie, ale w tym wieku trzeba się pilnować i dbać o siebie. Staram się regularnie chodzić na siłownię i, jak czas pozwala, na gierki z “Odboys Przeworsk”. Największym ograniczeniem jest szybkość – po prostu jej nie ma.

8. Czasami jeszcze pojawiasz się na murawie. Jakie są Twoje motywacje do gry i co daje Ci obecność na boisku mimo rzadkiego występowania?

Ciągle obiecuję sobie, że to ostatni raz. Bardziej do tych występów zmuszała mnie sytuacja kadrowa niż sama chęć pojawienia się tam.

9. Jakie masz wspomnienia z czasów spędzonych w MKS Kańczuga jako zawodnik? Co najbardziej zapadło Ci w pamięć z tego okresu?

Jak już wspominałem, to był najlepszy moment mojej piłkarskiej przygody. Byłem w drużynie, w której występowało wielu bardzo dobrych piłkarzy – Tomek Tułacz, Mariusz Stelmach, Mariusz Barnak, Bogdan Zając, Janek Debiczak i wielu innych. Przepraszam, że wszystkich nie wymieniam, ale byłaby to spora lista. Wszystkich bardzo serdecznie pozdrawiam. Atmosfera w drużynie, zaangażowanie i oczywiście osoba trenera Krzysztofa Stefanowskiego, który potrafił to świetnie poukładać, to był dobry okres Kamaxu Kańczuga.

10. Jakie doświadczenia zdobyłeś podczas pracy trenerskiej w MKS Kańczuga? Jakie różnice zauważyłeś między byciem zawodnikiem a trenerem?

Każda drużyna to nowi ludzie, nowe doświadczenie. Do Kańczugi przyszedłem w trudnym momencie, gdzie była walka o utrzymanie się w klasie okręgowej. Udało się utrzymać, a po niedługim czasie zdobyliśmy awans do 4. ligi. Więc zebrałem kolejne doświadczenia w różnych sytuacjach klubu. Różnica pomiędzy zawodnikiem a trenerem jest kolosalna. Zawodnik przychodzi na trening, ma wszystko przygotowane i skupia się na sobie, natomiast trener to nieokreślony czas pracy, którą trzeba zawsze zaplanować i skupić się na 20 zawodnikach, z których prawie każdy ma jakiś problem. To nie jest takie proste, jak wygląda z boku.

11. Jakie są Twoje wspomnienia z czasów spędzonych w Orle Przeworsk, zarówno jako zawodnik, jak i trener? Jakie wyzwania napotkałeś w obu rolach?

Orzeł Przeworsk to kolejny dobry etap mojej przygody z piłką. Mieliśmy super ekipę – jeden za drugiego poszedłby w ogień i to było widać na boisku. Z Orłem jako zawodnik zaliczyłem dwa awanse: z klasy okręgowej do czwartej ligi i z czwartej do trzeciej. W tym okresie zamieszkałem w Przeworsku i mieszkam tu do dnia dzisiejszego. Jako trener wróciłem do Orła po ośmiu latach. Dostałem konkretne zadanie – awans do czwartej ligi. Udało mi się namówić do gry wielu wychowanków Orła oraz chłopaków z okolicznych miejscowości. Wywalczyliśmy awans z najdłuższą serią bez porażki w historii Orła. Po tym zakończyła się moja współpraca z zarządem tego klubu – zdrowie ma się jedno i trzeba je szanować.

12. Jakie lekcje i doświadczenia z MKS Kańczuga i Orła Przeworsk pomogły Ci w obecnej pracy trenerskiej? Jakie wartości i strategie przeniosłeś z tych klubów do obecnej drużyny?

Po tych wszystkich latach jako zawodnik i trener wiem jedno: zawsze trzeba być człowiekiem, bo zawodnikiem, trenerem jest się przez pewien okres, a człowiekiem do końca życia. Dyscyplina, zaangażowanie, pasja oraz pokora to najważniejsze, jak dla mnie, wartości.

O Autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

P